Włochy, czyli Italia, kolejne wrześniowe poznawanie Europy.

 

 

       Już po raz czwarty członkowie Uniwersytetu Trzeciego Wieku (w towarzystwie uczestników spoza Uniwersytetu) wybrali się z biurem turystycznym Fan-Club z Poznania na 12-dniową wycieczkę – tym razem do Włoch. Sześćdziesięcio osobową grupą władała pilotka – okazała osoba z różowym kwiatem na długiej łodydze (by było ją dobrze widać z tyłu licznej grupy). Pani Monika okazała się osobą pogodną i sympatyczną, ale przede wszystkim doskonale znającą swoją rolę i obowiązki, co mieliśmy wielokrotnie okazję doświadczyć.

 

       Dwudniową podróż przedzielił nocleg w czeskim hotelu, a zwiedzanie rozpoczęliśmy od Wenecji – słynnego miasta położonego na Lagunie Weneckiej na 118 wyspach Adriatyku. Dopłynęliśmy tam tramwajem wodnym. Jak każda wycieczka dotarliśmy najpierw na centralny plac św. Marka skąd władzę nad nami na kilka godzin przejęła miejscowa przewodniczka. Zwiedziliśmy z nią Bazylikę św. Marka, dowiedzieliśmy się wiele o historii tego bardzo starego miasta założonego przez kupców i marynarzy, którzy doprowadzili je do rozkwitu, bogactwa i potęgi militarnej na kilka wieków (powstała republika oligarchiczna z rotacyjną władzą dożów – przy placu widać ich piękny pałac). W Wenecji także rozkwitła kultura renesansowa, najsławniejsi jej mecenasi to ród Medyceuszy. Miasto rozsławiają okazałe mosty, pałace arystokracji, no i karnawał, którym słynie Wenecja do dzisiaj.

       Dalsza część wycieczki przewidywała poznanie w głównej mierze Toskanii – krainy historycznej w środkowej części Włoch ze stolicą we Florencji. I od jej zwiedzania rozpoczęliśmy poznawanie tej niezwykle urokliwej krainy. Początki miasta sięgają czasowo sprzed naszej ery, założyli ją Etruskowie, rozwijała się prężnie i już w XI w. podporządkowała sobie całą Toskanię. W jej historii i zabytkach można dostrzec wpływy wielkich rodów, w tym Medyceuszy. Florencja słynie licznymi zabytkami sztuki renesansowej na czele z piękną Katedrą Santa Maria del Fiore z bogatym wnętrzem imponującą kopułą i odrębną budowlą Baptysterium San Giovanni z Drzwiami Raju.

       Na głównym placu miasta (Piazza della Signoria) obejrzeliśmy Palazzo Pubblico, a przekraczając rzekę Arno najstarszy florencki most – Most Złotników. Bogactwo zabytków i ich uroda może powodować zawrót głowy.

       Tego samego dnia dotarliśmy jeszcze do nieodległej Pizy słynnej z krzywej wierzy. Tymczasem miasto to ma znacznie cenniejszy zabytek – potężną Bazylikę św. Ramirego. My trafiliśmy na 900-lecie konsekracji tej drugiej, co do wielkości budowli sakralnej w świecie. Na tę okoliczność sanktuarium było pięknie odrestaurowane.

       Kolejne dwa dni wycieczki wyjeżdżaliśmy poza Toskanię – do Wiecznego Miasta Rzymu i Watykanu (nasz hotel był oddalony ok. 120 km., w miejscowości nadmorskiej MONTALTO di Castro‎). Dojazd, choć nieodległy, był sporym wyzwaniem, bo musieliśmy przesiadać się z autokaru do metra (z przesiadką), ale operatywność naszej pilotki i zdyscyplinowanie grupy pozwoliła uniknąć kłopotów.

       Tego dnia dotarliśmy do Watykanu – odrębnego Państwa Kościelnego (od 1929 r.) praktycznie scalonego z Rzymem – stolicą Italii (bo takiej nazwy używa się w świecie powszechnie), formalnie stanowiąca odrębną strukturę państwa.

       Zwiedzanie Państwa Kościelnego rozpoczęliśmy oczywiście od Placu św. Piotra otoczonego czterema kolumnadami – to dzieło wybitnego artysty Berniniego. W centralnym miejscu placu króluje najważniejsza budowla chrześcijańska Bazylika św. Piotra z całym swym bogactwem dostojeństwem wnętrza (Pietà – dzieło Michała Anioła, Ołtarz pod kopułą Berniniego) zadziwia i podkreśla rangę kościoła. W obrębie Watykanu wyróżnia się też ważna budowla Pałac Watykański, a w pobliżu Muzeum Watykańskie.

       Kolejnego dnia odwiedziliśmy Rzym, by poznać miasto, od którego zaczęła się historia półwyspu, a poniekąd i Europy Zachodniej. W pewnym okresie od założenia Rzymu (legenda głosi, że od 753 r. p.n.e.) stał się on centrum wielkiego mocarstwa – Cesarstwa Rzymskiego, które jak wszystko w świecie dożyło kresu, by dopiero w całkiem nieodległych czasach, wrócić do rangi stolicy monarchicznego państwa scalonego w latach sześćdziesiątych XIX w. przez Wiktora Emanuela II przekształcając się w XX w. w republikę. Dziś w Rzymie zobaczyliśmy resztki historii i urody tego miasta na Forum Romanum.

       Na wzgórzu kapitańskim można dostrzec łuki triumfalne, resztki sanktuarium, nieco dalej piękny kamienny posąg Marka Aureliusza a obok replika wilczycy kapitolińskiej no i najbardziej imponującą, choć tragiczną w swej funkcji budowlę – Koloseum (mocno nadgryzioną zębem czasu). Rzym to także pałace, siedziby władz i Panteon poświęcony pamięci wielkich ludzi. To sławne fontanny i hiszpańskie schody…. Nie da się wszystkiego zapamiętać i ogarnąć wzrokiem. Chyba, że tu wrócimy. Po tak forsownych dniach zwiedzania mamy dzień względnego oddechu. Po południu wyjeżdżamy na wycieczkę do winnicy – fermy o charakterze agroturystycznym, by popróbować specjałów kuchni i wina właśnie. Wszystkie degustowane wyroby pochodziły z gospodarstwa, w którym gościliśmy i można było także kupić „Smaki” wysokiej klasy i rozkosze podniebienia.

       Kolejny dzień wędrówek to Asyż i Perugia (stolica Umbrii). Asyż wszystkim kojarzy się ze św. Franciszkiem, bo tam żył i działał, tam też obejrzeliśmy bardzo urokliwą (dwupiętrową) bazyliką, której jest on patronem, a później Kościół św. Klary. Oboje założyli oni zgromadzenia istniejące do dzisiaj. Tego dnia zwiedziliśmy jeszcze urocze średniowieczne miasto z wielką Katedrą św. Wawrzyńca z obrazem Matki Boskiej Łaskawej. Tu też zaopatrzyliśmy się w czekoladę, bo z niej słynie miasto PERUGIA.

       Ostatni dzień zwiedzania spędziliśmy w SIENIE, wpisanej na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO. Miasto słynie z wysokiej klasy artystycznej Katedry na Piazza del Campo. Jej cechą szczególną jest niezwykła mozaikowa posadzka i biblioteka z bardzo cennymi zbiorami.

       W drodze powrotnej do hotelu zajrzeliśmy jeszcze do miasteczka San Gimignano słynącego z 14 wież i pięknej kolegiaty.

       Ostatni nocleg we Włoszech spędziliśmy w hotelu w pobliżu Bolonii, którą przez kilka godzin ostatniego dnia pobytu zwiedzaliśmy.

       Przewodniczka zaleciła nam zapamiętać trzy cechy tego miasta:

- że jest tłuste  lazania (próbowaliśmy), ale też „tłuste” są konta bankowe niektórych mieszkańców;

- że jest czerwone (czerwona cegła budowli i czerwone władze miasta);

- że uczone (najstarszy uniwersytet o wysokiej renomie).

       W Bolonii też można spróbować sławnej kiełbasy – mortadeli i dobrych lodów no i … pożegnać Włochy.

       Do zobaczenia gdzie indziej.

Autor: mgr Antonina SKORUK

Foto-galeria: Irena SIDORUK